Opowiadanie science-fiction/fan fiction. Wydarzenia opisane w historii nigdy nie miały miejsca.

środa, 1 maja 2013

6. "No bo w końcu Agrafka grasuje, nie?"


[Antonina]
Muszę przyznać, że miałam nawet niezły humor. Mimo Rox, która próbowała mnie doprowadzić do szewskiej pasji, mimo Kurka, który ewidentnie się do mnie przystawiał (pierwszego dnia!), mimo Jarosza który w drodze na trening bawił się moimi włosami, i mimo Igły który potwierdził założenia Roksany i zachowywał się jak komandor. Ciągle gadał szyfrem z kimś przez krótkofalówkę. Domyślałam się że pewnie z Kubiakiem bo tamten za moją skromną pomocą ma treningi z głowy i zapewne mu się nudzi.
- Co robisz dziś wieczorem? - zapytał Bartek.
- A co? - odpowiedziałam zaskoczona.
- Bo moje łóżko czeka.
Stanęłam jak wryta. Że co, do cholery?
- Pojebało? Nie prześpię się z tobą! Znasz mnie kilka godzin, i pomijając to że wlazłam wam do pokoju kiedy robiliście dwuznaczne pozy to prawie się nie znamy! - szepnęłam ze złością.
- Jeszcze zmienisz zdanie, a teraz keep calm bo złość piękności szkodzi.- wyszczerzył się.
- No to ty chyba w dzieciństwie cały czas wkurwiony chodziłeś! - odparowałam i uczepiłam się ramienia Grześka. Ten spojrzał na mnie zaskoczony, ale nic nie powiedział.
Weszliśmy na hale, gdy Anastasiego jeszcze nie było, a chłopaki robili istny cyrk. Serio, widok Nowakowskiego który urządził sobie rodeo na Bartmanie zapadł mi w pamięci.
Nagle poczułam że ktoś mnie podnosi i przerzuca sobie przez ramię. Był to młody Drzyzga.
- Kolejnego matka w domu na głowę upuściła?! - wrzasnęłam, słysząc śmiech całej zgrai która przerwała to co teraz robi i przyglądałam się poczynaniom rozgrywającego.
- Nie jeden raz słońce. - poczułam jak się uśmiecha - Wrzuć na luz, jesteś nowa i musisz przejść chrzest.
O mamusiu.
- Nie zgadzam się na żaden chrzest! Wolę już do domu wrócić! - krzyczałam wystraszona.
Miałam uraz do takich rzeczy, bo jak byłam na koloniach to ludzie urządzili mi chrzest którego nie da się zapomnieć. Nadal mam blizny.
- Puść mnie, ty pawianie! - niósł mnie gdzieś. Siatkarze ze śmiechem podążali za nami, a na słowo "pawian" prawie rozsadzili mi bębenki swoim rechotem.
- Fabian - pawian! - zaśpiewał Igła.
Przestałam walczyć. Nadal się bałam, jak wnosił mnie do jakiegoś pomieszczenia.
A potem do mnie dotarło.
To była szatnia.

***
[Roksana]
- Ale zanim pójdę, chciałbym powiedzieć Ci że miłość to nie pluszowy miś, ani kwiaty. To też nie diabeł rogaty.. - nuciłam pod nosem przeglądając gazetkę Avon. Antek była konsultantką, więc miałyśmy full tego typu pierdół. Gdy skończyły mi się strony, stwierdziłam że pójdę na ten trening. Tylko że w pelerynie przeciwdeszczowej. No bo w końcu Agrafka grasuje, nie? 
Tak ubrana, wyszłam na korytarz zamknęłam drzwi i ruszyłam w podskokach na halę. 
- Gdzie tak popylasz, krnąbrna gazelo? - Nie no, ja się chyba przesłyszałam. Zgon na miejscu normalnie. 
Nie zauważyłam Kubiaka, który kuśtykał już bez kuli. Za takie teksty to powinni w więzieniu zamykać.
- A ty gdzie tak kuśtykasz, staranowany przez ważącą 55 kilo rudowłosą Antoninę grający na pozycji przyjmującego z numerem trzynastym w grę zwaną siatkówką siatkarzu? - wyrecytowałam.
- Na halę.
- To idziemy razem.
Podchodząc do niego, dotknęłam go.

Ostatni. Cała hala w oczekiwaniu wpatruję się w brazylijskiego zawodnika. Ten wyrzuca piłkę, i uderza ją. Michał stojący w kwadracie, zamyka oczy. Nie chce tego widzieć, sam nie wie czemu. Ten moment, to kilka sekund trwają dla niego całą wieczność. Są tak blisko, o krok od historycznego sukcesu. Obrony złotego medalu Ligi Światowej. Może nie gra, ale jest sercem z chłopakami na boisku. 
Nagle słyszy jeden wielki wrzask kolegów obok. I całej hali w Mar del Patra. Komentator gada coś po argentyńsku. Michał otwiera oczy. Widzi cieszących się kolegów. Bez zastanowienia dołącza do fety na boisku. Znów to czuję. Tą radość towarzyszącą przy zdobyciu medalu.

- Wszystko okej? 
Popatrzyłam na niego.
- Tak, tak. Chodźmy już.

***
[Antonina]
Lodowata woda spływała po mnie. Tak, pawian zataszczył mnie pod prysznic w ich szatni. Większość z siatkarzy leżała na ziemi ze śmiechu. W takich sytuacjach miałam ochotę użyć mocy, tylko że przyrzekłam sobie że tego nie zrobię. Pomyślałam sobie tylko, żeby mu się słuchawka z ręki wyrwała. To przecież nieszkodliwe, nie?
Przedmiot mnie posłuchał, i zmoczył połowę reprezentacji. Z uśmiechem wyrażającym triumf wyszłam z łazienki, spojrzałam na mokrych rechoczących siatkarzy a także ta tych suchych, którzy zwijali się ze śmiechu na podłodze. Ruciak to jakiego ataku chyba dostał.
Opuściłam szatnię i wróciłam na halę. Zauważyłam Rox i Michała za trybunach. Niedługo potem siedziałam już obok nich. 
- Czemu jesteś mokra? - mam deja vu. Przecież to ja niedawno się jej o to pytałam.
- Chłopakom się chrztu zachciało. Kubiak się roześmiał. 
- Ty! Ty się nie śmiej, bo ci drugie kopyto uszkodzę, dziku. - trochę mu zrzedła mina.
- Przepraszaaaam no. - uśmiechnął się tak zajebiście, że po prostu nie mogłam mu nie wybaczyć.
- Rox, a ty jednak nie w pokoju? - zapytałam.
- Nie, sklonowałam się i przyszłam tu. Pomyśl do cholery zanim cokolwiek powiesz!
- Nie zdarza mi się! - uśmiechnęłam się do niej i obserwowałam trening który rozpoczął się już pół godziny temu. Mokrzy siatkarze zostali ukarani dodatkowymi 20 kółkami. Ojć, chyba mi się dostanie po treningu.
- Tośka, co ty wyprawialiście? Ty jesteś mokra, okej przyzwyczaiłam się - spojrzałam na nią jak na kosmitę, Dziku z resztą też - ale że połowa kadry też?
- No prysznic braliśmy. 
Ich mina była tak idiotyczna że spadłam z krzesełka.
---
Rozdział postanowiłam dodać dziś, z powodów rodzinnych. Jest ciut krótszy, ale myślę że nadrabiam treścią. A tak w ogóle, to ze 4 rozdziały przypadają na jeden dzień. Muszę to jakoś przyśpieszyć bo z setki wyjdę jak to tak dalej pójdzie. Jeszcze się z pomysłów wypstrykam, i co? Tak sobie założyłam, że z 20 rozdziałów to tu będzie, ale raczej nie więcej. Plusliga zakończona, LŚ się jeszcze nie zaczęło (swoją drogą mam bilety do Łodzi) więc co ja mam biedna oglądać?Zostaje mi damska, takie życie.Czytam = komentuje. To motywuje! (zrymowało się xd)Do następnego. Ps. Może coś jeszcze dodam przez ten weekend, zobaczy się. 
EDIT: Coś mi się rozwalił ten rozdział. Już poprawiony, i przepraszam za to.

3 komentarze:

  1. leżę i nie wstaję, ok? hahahhahahhahaha genialne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Autentycznie rozpłakałam się ze śmiechu, to jest fantastyczne! :D Skąd Ty bierzesz takie teksty i pomysły? :D Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, koniecznie mnie o nich informuj na http://volleyball-love-story-zb9.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teksty biorą się z mojej nienormalnej głowy xd Ok, będę informować :)

      Usuń