Opowiadanie science-fiction/fan fiction. Wydarzenia opisane w historii nigdy nie miały miejsca.

piątek, 26 kwietnia 2013

5. "Amfetamina, kokaina i trochę cynamonu"


***
[Antonina]
Po obiedzie pobiegłam do stolika Michała, żeby przeprosić go po raz enty. Wkurzałam się na siebie za to że teraz on nie może brać udziału w treningach. Niezdara Antosia. Ciota Antosia. A może lepiej brzmi krowa Antosia?
- Michał..? - powiedziałam cicho za jego plecami. Siedział do mnie tyłem i jadł posiłek. Przy stoliku byli też obecni Zbigniew Bartman, Piotrek Nowakowski i Grzegorz Kosok. Wszyscy jak jeden mąż podnieśli na mnie wzrok. Ja pier... Walczyłam ze sobą, żeby się nie zarumienić. Dobra Tośka, bierz się w garść. - Eee, . ja chciałam cię jeszcze raz przeprosić.
- Już ci mówiłem, że to nic. Za kilka dni znów będę grał - uśmiechnął się do mnie.
- To ty jesteś tą wielką, agresywną dziewczyną, która zdołała przewrócić tego tu obecnego Michała? - spytał Kosok, a mnie nie powiem ale zamurowało. 
Spojrzałam zdezorientowana na Kubiaka, a ten niemalże schował twarz w talerzu.
- No może to trochę wyolbrzymiłem... - bąknął.
- Trochę? - spytał z rozbawieniem Bartman, lustrując mnie wzrokiem. - Może przedstawisz nam swoją wielką przyjaciółkę? 
Prychnęłam.
- Antonina.
Przedstawili się po kolei, a ja słuchałam imion które znałam bardzo długo.
- Powiedzcie mi serio. - zrobili pytające miny, a ja podciągnęłam bluzkę tak, żeby było mi widać brzuch. - Aż tak gruba jestem?
Przez minutę żaden nie wypowiedział słowa, bo ich jadaczki były zajęte produkowaniem śliny na mój widok. Musiałam klasnąć (co było równoznaczne z obciągnięciem koszulki) żeby ich sprowadzić za planetę zwaną Ziemią. 
- Jesteś szkieletem - pierwszy ocknął się Cichy Pit - Jak wieszak na ubrania, tylko ze skórą.
- Co? - zdziwiłam się ze śmiechem.
- Piotrek chciał powiedzieć, że wyglądasz jakbyś była niedożywiona. - stwierdził Grzesiek i podniósł się z krzesła. Podszedł do mnie, przerzucił mnie sobie przez ramię, i zanim zdążyłam zareagować siedziałam ściśnięta między Michałem, a Piotrkiem.
- Voila - postawił przede mną ogromną porcję jedzenia. Wybuchnęłam śmiechem tak gwałtownie, że spadłam z krzesła, szokując moich towarzyszy.
- Ża..Żartujesz, co nie? - wykrztusiłam.
Pokręcił głową ze śmiertelnym wyrazem twarzy. Momentalnie zrzedła mi mina.
- Dzięki, za obiad i w ogóle, ale ja już jadłam.
- Doprawdy? Kiedy? - zapytali wszyscy naraz. Chwila moment, to możliwe?
- Jezu no, przed chwilą? - wywróciłam oczami.
- Nie wierzę! - zakrzyknął Zbyszko.
- To się spytaj Roksany, albo Winiara. Oni potwierdzą. - powiedziałam wstając.
- Reksony? - za moimi plecami zmaterializował się Jakub.
Prychnęłam po raz enty dzisiejszego dnia.

***
[Roksana]
Gdy skończyliśmy jeść, pożegnałam się z Winiarskim i ruszyłam w drogę powrotną do naszego pokoju. Tosinka gdzieś pobiegła, więc nikt mi nie truł do ucha. Szłam sobie spokojnie, nucąc "Oprócz błękitnego nieba" i obserwując Fabiana i Wiśniewskiego którzy szli przede mną, i najwidoczniej wpadli na genialny pomysł udawania zwierząt. Drzyzga był w trakcie ryczenia, a Wiśnia zastanawiania się jaki dźwięki wydaje jeż, gdy obaj dostali balonami z wodą. Zdezorientowani popatrzyli na mnie.
- To nie ja! - podniosłam ręce.
- Cele zlikwidowane, proszę o następne instrukcję, odbiór. - dobiegł nas głos Igły, mówiącego do krótkofalówki.
- Następny cel znajduje się tuż za poprzednimi, odbiór.
- Zrozumiałem.
Jakby ktoś uchwycił w tym momencie miny moje i chłopaków, to z pewnością powstałaby fotka roku. Nasze twarze wyrażały przysłowiowe "WTF?". Libero zniknął z naszego pola widzenia, i zanim dotarło do mnie, że zapewne byłam następnym celem, poczułam uderzenie i mokrą ciecz spływającą po mnie.
- Nitka, nie żyjesz! - krzyknęłam.
- Igła! - usłyszałam jego śmiech za moimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam Krzyśka zgiętego wpół ze śmiechu. Oj, przegiąłeś. Gdy Roksana jest zła, wtedy zmienia się w Hulka. Podeszłam do Igły, i korzystając że niedaleko jest toaleta, zaciągnęłam tam siatkarza. Podłożyłam mu głowę pod kran, i oblałam lodowatą wodą. Wrzasnął i uwolnił swoją kończynę.
- Pojebało cię?
- Już dawno. - stwierdziłam słodko.
Jezu, pierwszy dzień a już połowa z nich to moi wrogowie. Dobrze idzie. Tylko ciekawe, jak przeżyjemy razem te ponad 2 miesiące. Będzie ciekawie.
Wróciłam do pokoju i zmieniłam mokrą bluzkę. Stwierdziłam, że włosy same mi wyschną. Sprawdziłam telefon. Nikt nie dzwonił, jaka szkoda. Do pokoju wpadła Tośka, i rzuciła się na łóżko.
- Co ty taka czerwona na tym obiedzie byłaś? - zapytałam.
- A no bo wpadłam na Kubiaka i zwichnął sobie przeze mnie kostkę. Zaczęłam biegać po piętrach w poszukiwaniu fizjoterapeuty, bezskutecznie. Ostatecznie wróciłam do Michała, a przy min zastałam Bieleckiego. To taki mega skrót. - odpowiedziała.
- A teraz co się stało?
- Teraz?
- Teraz też jesteś czerwona. I to raczej nie ze zmęczenia.
Parsknęła śmiechem.
- Siatkarze próbowali mnie zmusić do jedzenia. A ty czemuś mokra?
- Igła - komandor.
Westchnęłyśmy.
- Jak myślisz, przeżyją nasz pobyt tutaj? - spytałam.
- Małe szanse.

 ***
[Antonina]
Leżałyśmy z Rox już z godzinę rozmawiając, gdy ktoś zapukał.
- Proszę! - krzyknęłam.
- Hej dziewczyny - To Wojtek nas odwiedził - Chcecie żeby was zapoznać z chłopakami?
Skrzywiłyśmy się.
- Wiesz co, większość drużyny już poznałyśmy. - powiedziała Rox.
- Aha, no to dobrze. Idą teraz na trening, więc jak chcecie popatrzeć to idźcie na halę. Agata was poprowadzi - uśmiechnął się i wyszedł.
- Czemu mam wrażenie, że ten trening to był pretekst do spotkania się z tobą? - zagadała Roksana.
Popatrzyłam na nią jak na UFO.
- Czego ci Winiar do obiadu dosypał? - spytałam sięgając po Pieguski.
- Amfetamina, kokaina i trochę cynamonu. - odparła, zabierając mi ciastko z ręki.
- Ej, moje! - wrzasnęłam i rzuciłam się na nią. No co jak co ale Pieguski to rzecz święta.
Miotałyśmy się po łóżku Roksany, aż do pokoju wszedł Winiar z Możdżonkiem.
- Tylko kisielu brakuje! - stwierdził z uśmiechem.
Wykorzystałam moment w którym Rox postanowiła odpłacić się ripostą i zabrałam słodycz.
- Epic win! - krzyknęłam z triumfem i wróciłam a swoje miejsce.
Roksana prychnęła.
- Zwariuje, zwariuje...
- Kochanie, ty już zwariowałaś - powiedziałam słodko.
- Ekhem, nie chcielibyśmy wam przeszkadzać, ale idziemy na trening. - powiedział Marcin.
- O! Idę z wami! - ubrałam bluzę i buty.
- Nie śpiesz się tak kochana, bo znokautujesz kolejnego siatkarza! - usłyszałam krzyk Roksany zza zamykających się drzwi.
---
Hej :D Po raz pierwszy jestem tak naprawdę zadowolona z rozdziału. Trochę nad nim spędziłam, ale czasu było sporo mimo że pisałam diagnozy (4 z matmy, historii i polskiego, ale zobaczymy co z geografią i biologią ). Resovia mistrzem, z czego jestem strasznie dumna. Przewidziałam to we wcześniejszych rozdziałach xd Ja-prorok. Nagrałam sobie mecz więc jestem happy. 
Następny jak zawsze, za tydzień :D Jakoś mi szybciej leci tydzień przez ten blog. Już prawie maj! :O
Fabian przeszedł do Resovii, i będę mu kibicować żeby był w pierwszej szóstce :D
Czytam = komentuje
Żegnam :)

1 komentarz: