Opowiadanie science-fiction/fan fiction. Wydarzenia opisane w historii nigdy nie miały miejsca.

piątek, 5 kwietnia 2013

1. "I co się ryjesz jak bażant?"


- Rusz się, bo już się zaczyna! - krzyknęłam w głąb mieszkania. Odpowiedziało mi jedynie krzątanie się mojej przyjaciółki w jej pokoju. Westchnęłam, i zjadłam trochę popcornu. Ze skupieniem obserwowałam szóstki obu drużyn, w myślach powtarzając aby wygrała Resovia, bo oto leciał piąty mecz jej rywalizacji z Zaksą. Mimo że nie mieszkałam w Rzeszowie ani w okolicach, ten klub jakoś mi przypadł do gustu. Z resztą moje zdanie podzielała Roksana, która zgubiła się w drodze ze swojego pokoju do salonu.
- Już. - Rox usiadła obok mnie i zabrała mi miskę. - Stawiam na 3:2 dla Rzeszowa.
- Też tak myślę.
- Szóstki takie same? - zdziwiła się.
- No tak, chociaż myślałam że wpuści Kovacevica za Achrema. Ostatnio nie grał najlepiej.- powiedziałam.
- Widocznie Kowal mu ufa.
Urwałyśmy bo mecz się zaczął. Pierwszy set był bardzo wyrównany. Obie drużyny niemalże "gryzły parkiet" żeby wybronić piłkę, i spróbować zdobyć punkt. My, jako że mamy taki nawyk przy każdej akcji wrzeszczymy i rzucamy się po kanapie. Jakby to mogło coś pomóc, to Resovia miała by zwycięstwo zapewnione. Gdy było po 25:24 dla nas, wstałyśmy z miejsc. Nawet nie zauważyłam że mam w ręku szklankę z pepsi, bo gdy Asseco wygrało seta z radości upuściłam ją na ziemię. W normalnym domu roztrzaskałaby się na kawałki, ale u nas wyskoczyła Roksana ze swoim "super refleksem" i tuż przed ziemią uratowała bogu ducha winną podłogę przed zmoczeniem. Rox rzuciła mi wściekłe spojrzenie i odstawiła szklankę.
- Przepraszam - wybąkałam.
- Oj Antek, nawet nie potrafię ci dogryźć bo nasi wygrywają! - rzuciła mi się na szyję. Znałyśmy się praktycznie od zawsze. Wszędzie chodziłyśmy, zawsze bawiłyśmy się i uczyłyśmy razem. Teraz studiujemy w Warszawie na ASP. Mamy tam mieszkanie, ale na czas wakacji razem z Roksaną stwierdziłyśmy że wygodniej będzie się przeprowadzić do drugiego mieszkania, które znajduje się w Spale. Tak rozmyślając, zaczęłyśmy się turlać po sofie. Nie przewidziałyśmy że w pewnym momencie ona się kończy. Tak też było i w tym przypadku, co zakończyło się naszym upadkiem na ziemię.
- Ciota! - krzyknęłam, uderzając ją poduszką.
- No chyba ty!
- Mistrz ciętej riposty normalnie! Czuję się zgaszona!
- Kij ci w oko! - wrzasnęła Rox i poszła do kuchni.
Zaśmiałam się. Czasem potrafiłyśmy się wyzywać nawet od dziwek, ale obie wiemy że to dla żartów. Zanim wróciła Roksana, zaczął się drugi set.
- Ile jest? - zapytała z kuchni - Robię nam pizzę!
- Jest 23:24 dla Zaksy. Po cholerę robisz pizzę w trakcie finału Plusligi? - czasem jej nie rozumiem.
- Bo WIEM jaki będzie wynik.
Aha. No tak.
O nas trzeba coś dodać. Nie jesteśmy nienormalne tylko pod względem umysłowym. Mamy tak jakby.. specjalne zdolności.
***

Antek została w salonie, a ja postanowiłam że zrobię pizzę. To było wiadome, że Resovia wygra więc potem obejrzę sobie powtórkę, a teraz jestem głodna. Zrobiłam już ciasto i teraz je rozwałkowuje. Smaruje je sosem pomidorowym, na jednej połówce kładę szynkę ser i pieczarki, a na drugiej pomidory pieczarki i oliwki. Tyle kombinowania, bo Tośka jest wegetarianką. Ciągle mi narzeka jak mogę jeść te biedne zwierzaki. Włożyłam pizzę do piekarnika, nastawiłam zegarek i wróciłam do salonu. Wynik był 2:1 dla Zaksy. An siedziała jak na szpilkach, a z resztą sama poszłam w jej ślady. 
- Zobaczysz, wygrają - uspokoiłam ją.
- Wiem że ty to wiesz, i ja to wiem, ale nie jestem pewna czy oni to wiedzą. - pokazała kolejno na mnie na siebie i na telewizor. Parsknęłam śmiechem, oblewając się herbatą. Szybko zaczęłam wycierać plamę.Kątem oka zauważyłam rozbawioną minę Antka.
- Co się śmiejesz? - spytałam.
- Bo wyglądasz jak świnia.
- Osz ty cholero! - wzięłam szklankę i wylałam jej zawartość na koleżankę.
- KURDE! - wrzasnęła - POJEBAŁO CIĘ?
Ja nic nie powiedziałam. Śmiech skutecznie mnie uciszył.
- I CO SIĘ RYJESZ JAK BAŻANT? - krzyknęła czerwona na twarzy.
Dosłownie spadłam z kanapy. Mój śmiech obudziłby martwego.
- B..bażanty się nie śmieją! - wydukałam.
Tośka wymamrotała coś podobnego do "nie zasypiaj dziś" i wyszła, a ja pozbierałam się jakoś i wróciłam na miejsce.
Resoviacy wyrównali i chwilę potem w setach było już 2:2. Zaczynał się tie-break kiedy An wróciła w innej bluzce. Rzuciła mi takie spojrzenie, że powinnam paść jak długa. I rzeczywiście padłam.

***

Cholera pomyślałam kiedy Rox upadła. To przeze mnie, znowu się nie upilnowałam. Podbiegłam do niej. Właśnie odzyskiwała przytomność. 
- Mówiłam ci, żebyś tego nie używała przeciw mnie - fuknęła i usiadła z powrotem.
- Nie moja wina, że mnie wkurzyłaś.
Nie odpowiedziała, tylko zaczęła się wpatrywać w ekran. Była właśnie piłka setowa dla KK. Wystraszyłam się nie na żarty, gdy Rouzier obił blok, ale Igła dzielnie pognał za piłką w trybuny i zdołał wrócić ją do gry. Tichacek wystawił do Schopsa, a ten skończył atak. Trybuny szalały. Nowakowski poszedł na zagrywkę. Rozległ się gwizdek sędziego, i Piter zagrał piłkę. Leciała ona pomiędzy Fontelesa, a Gacka. Obydwaj zrobili ruch jakby chcieli ją odebrać, ale widząc reakcję kolegi odsunęli się w ostatniej chwili. Efektem był as serwisowy.
- TAK! - krzyknęłam.
Roksana przewróciła oczami, bo to przewidziała, ale w duchu na pewno przeżywała to tak jak ja. Cichy ponownie ruszył na zagrywkę przy stanie 14 do 14. Przebił piłkę. Gacek tym razem przyjął perfekcyjnie, Guma wystawił do Wiśni, ale tym razem blok Rzeszowa poskutkował czapą. Emocje sięgały już górnej granicy.Cała hala wraz z nami wstała, bo oto Piotr Nowakowski miał posłać ostatnią piłkę w tym meczu. Na to liczyli wszyscy fani Asseco. Zagrał po raz trzeci, znowu na Gato. Ten odebrał, a Guma rozegrał do Ruciaka. Igła obronił atak, Tichacek ofiarnie wystawił piłkę do Lotmana, a ten zakończył spotkanie. Wielka radość wybuchnęła na Podpromiu. Cieszyli się wszyscy, z wyjątkiem Zaksy, która miała łzy w oczach. 
- TAK DO CHOLERY, TAK TAK TAK! - zaczęłam się cieszyć i przytulać Roksanę. Wykonałyśmy taniec radości i poszłyśmy zjeść pizzę, która jak na zawołanie była gotowa.
___
No to mamy jedynkę. Przepraszam też z góry kibiców Zaksy, ale wygrana Resovii była konieczna. W rozdziale było trochę niewiadomych i dziwnych stwierdzeń, ale o to chodzi :) 
Przepraszam za błędy i zapraszam do komentowania.

2 komentarze: