Opowiadanie science-fiction/fan fiction. Wydarzenia opisane w historii nigdy nie miały miejsca.

piątek, 12 kwietnia 2013

3. "Tak w ogóle Szpilka jestem"


[Antonina]
- Anteeeek! Rusz dupę, bo się nie wyrobimy!
- Już mamo - mruknęłam pod nosem. Niechętnie zwlekłam się z łóżka. Poszłam do łazienki, a w drodze minęłam wściekłą Roksanę.
- Księżniczka raczyła wstać? To dobrze bo jest już 11:30, a ty się musisz jeszcze zebrać - powiedziała Rox.
- Spokojnie bo ci tyłek rozsadzi. - warknęłam. Niewyspana Tośka to zła Tośka. W miarę szybko się umyłam, zjadłam śniadanie i ubrałam się. Spojrzałam na zegarek. Widniała na nim godzina 12:30.
- Rox, wychodzimy już! - krzyknęłam zmagając się ze swoją walizką.
- Już.
Wzięłyśmy walizki i zeszłyśmy na dół. Było z tym trochę więcej kłopotów, bo Roksana zabrała całą szafę i jej walizka prawie pękała. Gdy już dotarłyśmy do samochodu zapakowałyśmy się i wsiadłyśmy do środka.
Westchnęłam.
- Matko Roksana, zaraz spełnią się nasze marzenia. - powiedziałam.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć - rozmarzyła się Rox.
- Jedź już, bo się spóźnimy.
Dokładnie o 13 wyszłyśmy z walizkami z auta. Na parkingu czekał na nas około 25-letni chłopak.
- Cześć - powiedział z uśmiechem. - Antonina i Roksana?
- Tak to my - odpowiedziała Rox.
- Jestem Wojtek, będę was tak jakby oprowadzać i zapoznawać ze wszystkimi. Chodźcie za mną - machnął ręką i wprowadził nas do Ośrodka. W recepcji siedziała młoda dziewczyna. uśmiechnęła się na nasz widok.
- Pani Agato, to dziewczyny które wygrały konkurs. Dałaby im pani pokój?
- Jasne. Rozumiem, że chcecie mieszkać razem? - zwróciła się do nas.
- Eee.. tak proszę pani. - odpowiedziałam. Kątem oka zobaczyłam, że Wojtek z kimś rozmawia.
- Jaka pani? Aż taka stara jestem? - zaśmiała się - Agata jestem.
- Tośka - przedstawiłam się, a Roksana zrobiła to samo.
Przyjrzałam się jej dokładniej, i stwierdziłam że nie może mieć więcej niż 23 lata. Dobrze że będzie tu ktoś płci żeńskiej oprócz nas.
- Macie pokój 13. Jest jedyny wolny, tylko że po obu stronach macie chłopaków.
Wciągnęłam powietrze. Że co? O mój boże.
- Niech będzie - odparła pewnie Roksana i wzięła od Agi klucz.
Rozejrzałam się za Wojtkiem. Nadal stał z kimś na boku. Pociągnęłyśmy tam walizki, i zobaczyłyśmy Andreę Anastasiego.
- O dziewczyny, przedstawiam wam trenera naszej reprezentacji. - powiedział po angielsku.
- Dzień dobry dziewczęta. Mam nadzieję że miło spędzicie tu czas - uśmiechnął się - Muszę was przeprosić, ale jestem zajęty. I poszedł sobie.
- No dobra, pójdźcie do pokoju rozpakujcie się, a o 14:30 jest obiad. Stołówka jest tu niedaleko. - powiedział Wojtek odprowadzając nas do pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam dosyć duże pomieszczenie z dwoma łóżkami, telewizorem, stolikiem i łazienką.
- Ten pokój jest największy - oznajmił.
- Największy? To czemu siatkarze go nie zajmują? - spytała się Roksana.
- Zalecenia Andrei. - wzruszył ramionami. - Słuchajcie, ja muszę iść.
- Cześć - rzuciłam i położyłam się na łóżku. Odpowiedział mi trzask drzwi.
- Niezły co? - nie wytrzymała Rox. Spojrzałam się na nią. Była cała czerwona z podniecenia.
- Nie najgorszy. - odpowiedziałam.
- Daj spokój, nie widziałaś jak się na ciebie patrzył?
Wybałuszyłam oczy.
- Że co?
- Nie zauważyłaś? Prawie cię zjadł wzrokiem. - powiedziała i zaczęła wyrzucać ubrania z walizki.
Już miałam coś odpowiedzieć, ale nagle drzwi do naszego pokoju otworzyły się z hukiem, a do pokoju wpadło dwóch wielkich gości.

***

[Roksana]
Antek się zapowietrzyła, widocznie chciała zabłysnąć jakąś ripostą, ale do pokoju wpadło coś. Albo jaśniej - dwa COSIE. Byli tak rozpędzeni, że nie wyhamowali i wpadli na moje łóżko przy okazji zahaczając o mnie. W efekcie, we trójkę leżeliśmy na podłodze, a nad nami stała Tośka ryjąc się jak głupia.
- KURWA! - wrzasnęłam. Obydwaj leżeli na mnie i miażdżyli mi żebra. - ZŁAŹCIE ZE MNIE BO SIĘ ROZPLASKUJE!
- Już! Spokojnie! - odpowiedzieli równocześnie przestraszeni. Uwolnili mnie od swojego ciężaru, a ja usiadłam na łóżku ciężko dysząc. Antek tarzała się po podłodze ze śmiechu. Podniosłam wzrok, i napotkałam dwa spojrzenia obserwujące raz mnie raz Antka.
- Dziewczyny.. tu - mruknął z niedowierzaniem jeden, a ja rozpoznałam w nim Igłę. Obok niego Żygadło miał minę jakbyśmy były nago.
- No kurwa płci żeńskiej żeście nie widzieli?! - wyparowałam wściekła, a Tośka nadal nie mogła nic powiedzieć przez śmiech.
- Ja.. no ten... przepraszam.. - wyjąkał Ziomek.
- No już, nie gniewam się - mruknęłam, a na ich twarzach widać było ulgą. Aż taka straszna jestem?
- Tak w ogóle Szpilka jestem - powiedział Krzysiek. Łukasz parsknął śmiechem.
- Igła Krzysiu, igła - powiedział. - Ja jestem Łukasz.
Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Ignaczak zdał sobie sprawę ze swojej gafy i strzelił pięknego facepalma. 
- Tośka - moja przyjaciółka wreszcie się ogarnęła i przedstawiła się.
- Roksana - włączyłam się.
- Eee.. a jeżeli wolno zapytać, to skąd ty się tu wzięłyście?  - skrzywił się Ziomek.
- Wygrałyśmy konkurs.
- Jaki konkurs? Aaa... TO WY?! - wrzasnął nagle Krzysiek, a nas we trójkę (razem z Łukaszem) odrzuciło do tyłu.
- No my. - odpowiedziałam.
- IGŁA! ZIOMEK! HO NO TU! - ryknął ktoś na korytarzu. Dwójka zerwała się i wybiegła z pokoju rzucając krótkie "cześć".
- Boże, ała. - jęknęłam.
Dochodziła pora obiadu, więc zebrałyśmy się do kupy i wyszłyśmy z pokoju. Na korytarzu panował sajgon. Wszędzie siatkarze biegali, rzucali się i wyzywali od idiotów. Oparłam się o Antka, nie wierząc w to co się dzieję. To sen, ale bardzo realny. No bo jak inaczej...?
- O cholera, jakie dupy - rozległ się szept za nami. Odwróciłam się i zobaczyłam Zbigniewa Bartmana stojącego obok Bartka Kurka. Obaj lustrowali nas od góry do dołu. Mimo, że byłam już wkurzona, to teraz normalnie byłabym w stanie roznieść pół ośrodka. Podeszłam do Bartmana i zdzieliłam mu z liścia.
- Ej za co?! - powiedział zaskoczony.
- Co za co? Co kurwa za co? - wystartowałam do niego ale w ostatniej chwili przytrzymała mnie Tośka. - Puszczaj!
- Uspokój się! Sorry chłopaki za nią, ale Igła z Ziomkiem ją stratowali i łatwo ją dziś wkurzyć. - powiedziała.
Burknęłam coś pod nosem i oparłam się o ścianę.
- Zbyszek jestem - powiedział z uśmiechem. - A to Bartek.
- Antosia, a to jest Roksana. - przedstawiła nas moja przyjaciółka
- Reksona? - mruknął ktoś zza Bartmana i Kurka. Wypatrzyłam tam Jarosza, i znowu miałam ochotę zabić. Tośka widząc co się dzieje zaczęła ciągnąć mnie na oślep do stołówki.

***
[Antonina]
Rox dostała furii, więc najbezpieczniej było ją odstawić do jadalni. Idąc przypomniałam sobie, że zapomniałam telefonu z pokoju. 
- Rox, ja wracam na chwile do pokoju, po telefon. Dojdziesz sama?
- Jasne - syknęła i odeszła.
Westchnęłam i wróciłam się. Chwyciłam komórkę i już byłam w drodze do stołówki gdy zderzyłam się z kimś wychodzącym zza rogu. W myślach przeklęłam ten dzień i spojrzałam przed siebie. Pół metra ode mnie zbierał się z podłogi nie kto inny jak Michał Kubiak.
---
Rozdział bez mocy, rewelacji czy tempa, ale pojawili się siatkarze :) Cały dzień nie mogłam się skupić głównie przez drugą piosenkę, oraz przez jutrzejszy mecz Resovii.
To co? Powtórka z rozrywki?
Do boju Jastrzębie i Rzeszów.
Zapraszam do komentowania i do następnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz