Opowiadanie science-fiction/fan fiction. Wydarzenia opisane w historii nigdy nie miały miejsca.

czwartek, 16 maja 2013

10. "Nie przeklinaj, damie nie przystoi."


[Antonina]
Od wypadu do kręgielni minął tydzień. Nie różnił się on niczym innym od pierwszego dnia, czyli był po prostu nieokiełznany. Ani chwili nudy. A do tego ciągłe kłótnie Roksany z Zbigniewem. Mam nakręconych kilka, więc Igła to zmontuje i będzie co pokazywać dzieciom na rozweselenie. Oczywiście trochę starszym, w końcu kultura na ten czas trochę im umyka. Zauważyłam, że z siatkarzy najlepiej dogaduję się z Michałem, Ziomkiem, Winiarem i Igłą. Prawdziwi przyjaciele ot co. Pomagają mi bronić się przed takim Kurkiem, który ciągle próbuję mnie poderwać, a mi to się chyba taki odruch już wykształcił, że jak go widzę to ręka mi się automatycznie zbiera do ciosu. Najczęściej powstrzymują mnie Misiek albo Misiek, bo to oni zwykle są gdzieś blisko mnie. Co do Michała W. to wrócił już do kadry. Stan jego synka się unormował, więc mógł spokojnie powrócić do reprezentowania naszego narodu. Za tydzień mecz z Serbią, więc chłopaki ostro pracują. Kołcz Andrea nie ma serca.
Siedziałam tak i siedziałam w stołówce nad tą zupą, i za Chiny nie potrafię określić z jakiego wysypiska ją kucharki wytrzasnęły. Chłopaki wymyślili już z milion różnych teorii, że to zupa z kalkulatora, drugiego śniadania Jarskiego, starych zagubionych butów Pita czy też kosmicznej mazi.
- Ej, a może one zebrały resztki z całego tygodnia i wrzuciły tutaj? - zastanawiał się Igła.
- Nie wiem, ale i tak wygląda to bardziej zjadliwie niż łazanki Tośki. Uwierzcie, pieczarki same z garnka wychodziły. - stwierdziła Roksana nie podnosząc wzroku znad talerza.
- ŻE CO? TY O DOKŁADKĘ PROSIŁAŚ NAWET! - wrzasnęłam oburzona.
- Bo pierwsza porcja mi z talerza uciekła, a trochę głodna byłam.
Jak Boga kocham, nie wiem jak sos czosnkowy wylądował na jej głowie.
- CHOLERA, WIESZ JAK JA BĘDĘ ŚMIERDZIEĆ? - warknęła zrywając się z miejsca.
- I tak pachnie ładniej niż twoje najnowsze perfumy!
Gdy dostałam czyimś gofrem z bitą śmietaną (kto normalny je takie rzeczy na obiad?!), a Fabian krzyknął "Bitwa na żarcie!" rozpętała się istna czterdziesta szósta wojna Spalska. W pewnym momencie, po dostaniu z sałatki, jogurtu i tej ohydnej zupy schowałam się pod stół i postanowiłam to poczekać. 
Mogę powiedzieć, że wiem jak się czuje żołnierz w ukryciu.
- Wolne? - spytał ktoś, i zanim wychwyciłam kto to on już siedział obok mnie.
- Kurwa Kurko, jeszcze ciebie tu brakowało! - zaczęłam się wycofywać, ale złapał mnie i przyciągnął do siebie.
- Nie przeklinaj, damie nie przystoi.
- Jak ja ci zaraz przystoj...
Nie dokończyłam, bo uciszył mnie pocałunkiem. I to nie jednym. Przez chwilę mnie zamurowało, a potem gwałtownie się od niego odsunęłam.
- Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób.
Uśmiechnął się, i bez słowa opuścił moją kryjówkę. Ja jako że byłam jeszcze mocno zszokowana, zrobiłam to samo. Zwróciło mi się tym, że dostałam talerzem w głowę. Tak, żarcie się skończyło, więc zaczęli naczyniami rzucać. Na chwilę musiałam chyba stracić przytomność, bo jak się ocknęłam to zobaczyłam Miśków i Rox nachylających się nade mną, oraz całą bandę w tle.
- Żyje! 
- Dzięki ci Boże! Zdrowaś Maryjo, łaski pełna Pan z tobą...
- Co ty Rucy, ty się kurwa modlisz? 
- On się z powołaniem minął!
- Powołanie to on dostał, tylko nie na księdza!
- Idioto, na księdza się nie dostaje powołania! Kto się edb uczył..
- CISZA! - wrzasnęła Roksana.
- Dokładnie kurwa bo łeb mi pęka. - mruknęłam.
- Wiesz, możesz mieć rację - bąknął Winiar.
Poczułam że ktoś mnie bierze na ręce.
- Kubiak, nie żartuj. Postaw mnie, nic mi nie będzie.
- Chyba anioły tam widziałaś. To - pokazał na moją głowę - nadaje się do szycia. Pojedziemy do szpitala..
- ŻADNYCH SZPITALI!
- Co? Tośka, ale..
- Powiedziałam coś. Olek mnie poskłada i będzie wszystko cacy. 
- Jak chcesz.

***
[Roksana]
Scenę w której Antośka dostaje talerzem, można by sprzedać do jakiegoś filmu, bo Igła wszystko kręcił. Łomacz tak idealnie rzucił spodkiem, że Tosia padła od razu. Oczywiście jestem jej przyjaciółką, i zareagowałam jak ona - śmiechem. Dopiero potem zobaczyłam krew, i pobiegłam po recydywistę.
Wpadłam do jego pokoju jak pies do pełnej miski.
- Olek! Wojna w stołówce!
- Co? - popatrzył na mnie jak na ufo.
- No wojna kurwa! Tośka jest ranna! Chodźże! - pociągnęłam go w stronę jadłodajni, i po drodze spotkaliśmy się z Dzikiem niosącym ją na rękach.
- Cholera rację miałaś z tą wojną! - dopadł do niej i zaniósł do siebie. 
Wywalił każdego na zewnątrz i godzinę (chłopaki pół bo trening mieli) stałam pod tymi drzwiami jak głupia. Byłam w trakcie śpiewania My Chemical Romance, gdy drzwi w końcu się otworzyły.
- I co? Będzie żyć? Będzie blizna? Było szycie? Jak się czuję? Jak ma na imię twój ojciec? Nie trzeba amputować głowy? - wypowiadałam wszystkie pytania które przyszły mi na myśl.
- Jaki ojciec? Amputować głowę? Tobie by to nic nie dało, może po prostu mniej hałasu.
Prychnęłam
- Nic jej nie będzie, założyłam szwy, bo nie chciała jechać do szpitala. Teraz zasnęła, więc zamykam drzwi na klucz i ani mi się waż do niej ktoś zajrzeć! - pogroził mi palcem, przekręcił kluczyk i poszedł.
Postałam z 5 minut i wpadłam na genialny pomysł. Przecież nie będzie mi się moja druga połówka w roślinę zamieniać!
Pobiegłam szybko do naszego pokoju, zwinęłam Pieguski, Pepsi, chipsy, i jakieś żelki. Wróciłam w ekspresowym tempie na górę i wbiłam do pokoju obok fizjoterapeuty, jak się okazało należącego do Giovanniego. Przeprosiłam go, wybiegłam na balkon, przerzuciłam wszystkie słodycze obok a sama wskoczyłam na barierkę. Zignorowałam krzyki siatkarzy z dołu "Nie skacz, życie jest piękne!" i weszłam do pokoju Aleksandra. Moja Tosinka leżała sama i oglądała tv zamiast spać.
- Roksana? Po chuja przylazłaś?
- Też miło cię widzieć - uśmiechnęłam się słodko - Świetnie wyglądasz, w opatrunku ci do twarzy.
Popatrzyła na mnie z wrogością.
- Co przyniosłaś? 
- Antystresanty!
- Jest takie słowo? - skrzywiła się.
- Oczywiście że jest. - fuknęłam - Co oglądasz?
- Pamiętniki z wakacji! Czujesz, że oni mają tam jeszcze bardziej zryte życie niż my? 
Spojrzałyśmy po sobie i obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Dawno tak się świetnie nie bawiłyśmy. 2 godziny sama z Tośką - od razu chcesz się zabić. Ale ja się przyzwyczaiłam. 
Sielanka trwała aż do wpadnięcia do pokoju Bieleckiego.
- No kurwa, wiedziałem że się sama do siebie nie śmiejesz, no! Powiedziałem że masz nie wchodzić!
- Ale ona przy mnie szybciej zdrowieje!
- Babcine gadanie!
- EJ! - włączyła się Tośka - Rox mi pomogła. Niech zostanie.
Bielecki popatrzył to na mnie to na nią, uniósł ręce w geście kapitulacji i skierował się do wyjścia. Przybijałam piątkę z Antkiem, gdy usłyszałyśmy jak mówi.
- Kucharki mówiły że siatkarze mają posprzątać ten bajzel w stołówce. Wam przypada ta przyjemność poinformowania ich o tym.
--- 
Dziś krócej. No trochę się dzieje w tym Ośrodku, i aż się dziwię że siatkarze z dziewczynami jeszcze go nie roznieśli. Trochę mi się wymykają spod kontroli xD Mamy 10, przewiduję jeszcze 10 także.. 
Transfery mnie rozwalają. Ja myślę nad zrobieniem zeszyciku z drużynami, bo się nie połapę potem gdzie kto jest xd Wczoraj nasz kochany libero miał urodziny, tak więc 100 lat!
Czytam = komentuje
To motywuje!
Do następnego!

6 komentarzy:

  1. leżę, to opowiadanie jest GENIALNE! kupa śmiechu! lubię to!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak przyjemnie się czyta, aż szkoda, że tak mało, bo zaraz muszę iść się uczyć. xD Jeżeli byś zrobiła tak, że akcja opowiadania na bieżąco pokrywałaby się z wydarzeniami z siatkarskiego świata, to to by było coś ciekawego, powiem Ci! Nie zapomnij dodawać elementów nadprzyrodzonych, bo o tym się fajnie czyta. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rucek sie minal z powolaniem.. leze xD jestes genialna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z opiniami wyżej. To jest GENIALNE :)) Uwielbiam te teksty <3 No i nie mogłam nie zwrócić uwagi na malutki szczególik jakim jest śpiewanie MCR...dobry gust :D

    OdpowiedzUsuń
  5. GENIALNE! *,*
    Prooooszę o następny rozdział <3.

    OdpowiedzUsuń
  6. powołania *facepalm*
    4 na nadpobudliwie.blogspot.com jeśli masz ochotę :)

    OdpowiedzUsuń