- Tośkaaa! Puszczaj moją nogę! - wrzeszczał Kubiak.
- Nie! Wygodnie mi!
Prawda była taka, że nie było mi wygodnie ani trochę. Chciałam go po prostu powkurzać.
- W dupie to mam, złaź!
- Fajne buty, wiesz?
- Bo moje. WYPAD! - ryknął, i zrzucił mnie z siebie.
Uśmiechnęłam się słodko, a on wywrócił oczami.
- Oj Misiu, nie bulwersuj się.
Łypnął na mnie groźnie, i zaczął iść na stołówkę. Pobiegłam za nim.
- No weź, nie fochaj się na mnie!
Westchnął.
- Jako że ty i tak nie dasz mi spokoju, to nie ma sensu się obrażać.
- Wiedziałam! - cmoknęłam go w policzek i pognałam korytarzem do stołówki.
Za sobą usłyszałam jeszcze jego śmiech, i oddalające się kroki.
Dzisiaj miałam jakieś wyjątkowe ADHD, bo wpadłam jak szalona do stołówki, wywalając tace z jedzeniem Wrony oraz depcząc Konarskiego. Obaj nawrzeszczeli na mnie. Mieli okropny humor po dwóch przegranych z Brazylią, to było widać. Zwłaszcza, że drugi był do wygrania.
Opadłam na krzesło obok Rox, Winiara, Pita i Zbigniewa.
- Co tam?
- Próbujemy się dowiedzieć ilu chłopaków miała Roksana.
Spojrzałam na przyjaciółkę, i na widok jej zniesmaczonej miny wybuchnęłam śmiechem.
- Powodzenia! - wychrypiałam i poszłam po obiad.
Gdy wróciłam do stołu siatkarze przestali już męczyć Rox i zaczęli szukać nowej ofiary.
- Ej, Tośka? A ty? Ilu miałaś?
- Hm.. czekaj policzę. - udałam przez chwilę że wymieniam w myślach ich nazwiska. - Około dziewięćdziesięciu, ale pewna nie jestem.
Nowakowski zakrztusił się wodą, Bartman opluł Winiara ziemniakami a Roksana nie mogła powstrzymać chichotu.
- Dziewięćdziesięciu?! - powtórzyli wszyscy naraz.
- No tak, bo jak mnie kosmici porwali, to miałam mało czasu żeby ich wszystkich policzyć...
Chwilę potem rozległ się huk, bo moja współlokatorka spadła z krzesła, i rechotała na podłodze. Siatkarze skapnęli się że ich wychujałam i dołączyli do Roksany, a Andrea który przechodził obok naszego stolika strzelił "facepalma".
- Co wy dzięcioły myśleliście, że ja wam powiem? - spojrzałam na nich z powątpiewaniem.
Na słowo "dzięcioły" gdzieś z tyłu ktoś wybuchnął śmiechem. Nawet nie miałam siły zobaczyć kto.
- Zwariuję, pod koniec będziecie mnie do psychiatryka odwozić... - mamrotałam.
Skończyłam jeść, i zagadałam do Tośki:
- Słuchaj, przez to zgrupowanie dawno na zakupach nie byłyśmy. Co ty na to że zawiadomimy dziś Andreę o tym że wychodzimy, i udamy się do galerii?
- Roksana, kocham cię! - wykrzyknęła moja przyjaciółka.
Uśmiechnęłam się i pognałam do bossa. Po otrzymaniu pozwolenia, zwinęłyśmy się z Tośką ze stołówki i wyszłyśmy przed Ośrodek.
- A gdzie to się wybieracie? - usłyszałam zza pleców.
Odwróciłam się, i moje oczy ujrzały Zbychiała znowu razem.
- Ubrań nakupować. Nie ma się w co ubrać prawie... - odpowiedziała Tosia.
- Bez ubrań też możecie chodzić. - wypalił Bartman, za co dostał ode mnie w swoją jakże cudowną twarz.
Pociągnęłam Antka za rękę i wyszłyśmy na ulicę.
---
Tak bardzo przepraszam.
Krótko, bez sensu i późno.
Trudno było pisać ten rozdział, i nie powiem jest on wymęczony.
Możecie mnie bić, pozwalam!
- No weź, nie fochaj się na mnie!
Westchnął.
- Jako że ty i tak nie dasz mi spokoju, to nie ma sensu się obrażać.
- Wiedziałam! - cmoknęłam go w policzek i pognałam korytarzem do stołówki.
Za sobą usłyszałam jeszcze jego śmiech, i oddalające się kroki.
Dzisiaj miałam jakieś wyjątkowe ADHD, bo wpadłam jak szalona do stołówki, wywalając tace z jedzeniem Wrony oraz depcząc Konarskiego. Obaj nawrzeszczeli na mnie. Mieli okropny humor po dwóch przegranych z Brazylią, to było widać. Zwłaszcza, że drugi był do wygrania.
Opadłam na krzesło obok Rox, Winiara, Pita i Zbigniewa.
- Co tam?
- Próbujemy się dowiedzieć ilu chłopaków miała Roksana.
Spojrzałam na przyjaciółkę, i na widok jej zniesmaczonej miny wybuchnęłam śmiechem.
- Powodzenia! - wychrypiałam i poszłam po obiad.
Gdy wróciłam do stołu siatkarze przestali już męczyć Rox i zaczęli szukać nowej ofiary.
- Ej, Tośka? A ty? Ilu miałaś?
- Hm.. czekaj policzę. - udałam przez chwilę że wymieniam w myślach ich nazwiska. - Około dziewięćdziesięciu, ale pewna nie jestem.
Nowakowski zakrztusił się wodą, Bartman opluł Winiara ziemniakami a Roksana nie mogła powstrzymać chichotu.
- Dziewięćdziesięciu?! - powtórzyli wszyscy naraz.
- No tak, bo jak mnie kosmici porwali, to miałam mało czasu żeby ich wszystkich policzyć...
Chwilę potem rozległ się huk, bo moja współlokatorka spadła z krzesła, i rechotała na podłodze. Siatkarze skapnęli się że ich wychujałam i dołączyli do Roksany, a Andrea który przechodził obok naszego stolika strzelił "facepalma".
- Co wy dzięcioły myśleliście, że ja wam powiem? - spojrzałam na nich z powątpiewaniem.
Na słowo "dzięcioły" gdzieś z tyłu ktoś wybuchnął śmiechem. Nawet nie miałam siły zobaczyć kto.
- Zwariuję, pod koniec będziecie mnie do psychiatryka odwozić... - mamrotałam.
***
[Roksana]
Antonina made my day. Pięknie zgasiła te siatkarzyny i odechciało im się pytań osobistych. I dobrze, jeszcze by się dowiedzieli za dużo i co?Skończyłam jeść, i zagadałam do Tośki:
- Słuchaj, przez to zgrupowanie dawno na zakupach nie byłyśmy. Co ty na to że zawiadomimy dziś Andreę o tym że wychodzimy, i udamy się do galerii?
- Roksana, kocham cię! - wykrzyknęła moja przyjaciółka.
Uśmiechnęłam się i pognałam do bossa. Po otrzymaniu pozwolenia, zwinęłyśmy się z Tośką ze stołówki i wyszłyśmy przed Ośrodek.
- A gdzie to się wybieracie? - usłyszałam zza pleców.
Odwróciłam się, i moje oczy ujrzały Zbychiała znowu razem.
- Ubrań nakupować. Nie ma się w co ubrać prawie... - odpowiedziała Tosia.
- Bez ubrań też możecie chodzić. - wypalił Bartman, za co dostał ode mnie w swoją jakże cudowną twarz.
Pociągnęłam Antka za rękę i wyszłyśmy na ulicę.
---
Tak bardzo przepraszam.
Krótko, bez sensu i późno.
Trudno było pisać ten rozdział, i nie powiem jest on wymęczony.
Możecie mnie bić, pozwalam!
Jako twój wierny fan muszę być pierwszy xD :D Nie przesadzaj, bo jest dobrze :) /wolejbal
OdpowiedzUsuńdziewięćdziesięciu chłopaków hahhahahaha i ta ich reakcja <3 omg Bartman jak zawsz ecoś wypalić musi :p
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMusisz mi wybaczyć za tak późny komentarz! Byłam na wycieczce klasowej kilkudniowej i dopiero teraz mam chwilę czasu na przeczytanie i skomentowanie.
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale było bardzo zabawnie. :D A Zbychiał asfbsgsgdaks. No, owszem, za krótko, ale humor prawie to niweluje. Wiesz, co Ci powiem, chętnie bym się dowiedziała co nieco o historii darów dziewczyn. To znaczy, kiedy np to u siebie odkryły, jakieś przypały i te inne, rozumiesz? ;)
Krótki rozdział = krótki komentarz. :p
Pozdrawiam.
Ciekawy pomysł mi podałaś..
UsuńPomyśle co z tymi darami ;)
Tak mnie zaintrygowały w sumie, no i myślę, że ciekawie by było się trochę więcej czegoś o nich dowiedzieć. ;D
UsuńPrzepraszam za dwa takie same komentarze, mój telefon musiał dodać dwa, ten niepotrzebny usunęłam. xd
kurrdeeee pisz dłużej i częściej :c
OdpowiedzUsuńfajny masz ten blog, fajnie sie czyta go!;d
http://siatkarskielovestory.blogspot.com/ zapraszam do siebie ;) pozdrawiam!
nie przesadzaj, rozdział świetny1 haha, i końcówka najlepsza, Zibi zawsze wie co powiedzieć XD
OdpowiedzUsuńzapraszam na rozdział szósty- http://siatkowkatonietylkosport.blogspot.com/
Twoja kratywność mnie przerasta! Skąd Ty bierzesz takie teksty? Ćpałaś coś?
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, ale chcę więcej ;_;
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie: http://one-event-could-change-everything.blogspot.com/